Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Liliana Wiadrowska, Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy

Brak pieniędzy w kasie klubu. Dziennik trenera. Odcinek 20 (rok 1998)

Niestandardowe wydarzenia miały miejsce w Braniewie przed meczem z rezerwami Lechii Gdańsk. Gwoździem programu przed meczem z Lechią Polonią II Gdańsk było opóźnienie wybiegnięcia na boisko drużyny Zatoki Braniewo. Temat braku pieniędzy w kasie klubu ciągnął się od dłuższego czasu.
Brak pieniędzy w kasie klubu. Dziennik trenera. Odcinek 20 (rok 1998)
Piotr Włodarczyk w walce z lechistami

Autor: © Archiwum Lecha Strembskiego

8 listopada 1998 r. miał odbyć się mecz z Kaszubią w Kościerzynie. Niestety, sędziowie uznali, że boisko nie nadaje się w tym dniu do gry. Mecz zostanie rozegrany jako ostatni w rundzie jesiennej 28 lub 29 listopada.


Opóźnienie na znak protestu
Niestandardowe wydarzenia miały miejsce w Braniewie przed meczem z rezerwami Lechii Gdańsk. Gwoździem programu przed meczem z Lechią Polonią II Gdańsk było opóźnienie wybiegnięcia na boisko drużyny Zatoki Braniewo. Oczywiście z wyprzedzeniem powiadomiliśmy o tym fakcie drużynę gości, sędziów oraz wszystkich organizatorów meczu.
Temat braku pieniędzy w kasie klubu ciągnął się od dłuższego czasu. Ani zawodnicy, ani ja nie mieliśmy na to wpływu. Wiemy również, że ze strony naszych działaczy były podejmowane wszelkie możliwe kroki, aby zniwelować lub chociaż zmniejszyć ten problem. Odsuwaliśmy od siebie, tak długo jak to tylko było możliwe, scenariusz jakiegokolwiek protestu. Postanowiliśmy, że mecz rozpoczniemy z 10-minutowym opóźnieniem. Czy to coś da? Wątpliwe, ale ktoś powiedział, że też nie zaszkodzi, a może znajdzie się ktoś i wyciągnie do klubu pomocną, zasobną dłoń. Znamienna była moja wypowiedź, jakiej udzieliłem Adamowi Jakubiakowi po meczu. Rozgoryczony wyrzuciłem z siebie takie słowa: „Niech pan wejdzie do szatni i posłucha, co mówią zawodnicy. Jak można grać, nie mając motywacji? Przecież oni utrzymują siebie i swoje rodziny z piłki. W poniedziałek o godz. 14.00 mam trening. Czego mogę wymagać od swoich zawodników? Nie chcę więcej mówić, szkoda słów”.
Zawsze starałem się pracować z pełnym zaangażowaniem nie zważając na trudną sytuację. Tego samego oczekiwałem od swoich zawodników. Nie można powiedzieć, że kiedykolwiek piłkarze Zatoki zawiedli mnie lub swoich pracodawców, czy tym bardziej kibiców, prezentując np. niesportową postawę. Widocznie nastąpił moment krytyczny i bardzo nas to wszystkich bolało. Ale grać trzeba i tyle.


Rozkojarzenie i przegrana
Po moim zespole było niestety widać rozkojarzenie. Nie poradziliśmy sobie mentalnie z tym całym protestem. Zwykle ruszaliśmy od początku do ataku z pozytywnym efektem, zdobywając bramki. Niestety, nie potrafiliśmy do przerwy poważnie zagrozić bramce gości.
Po przerwie ruszyliśmy co prawda do ataku i widoczna była nasza przewaga, ale obrona Lechii była czujna. Wystarczyła zaś jedna gafa naszych obrońców i gdańszczanie objęli prowadzenie. Cieśliński przelobował Talika, próbującego ratować sytuację dalekim wybiegiem. Nasz doświadczony bramkarz jeszcze dwukrotnie dał się ograć młodym piłkarzom Lechii. Zarówno Grudzień jak i ponownie Ciśliński  perfekcyjnie zachowali się w sytuacjach „sam na sam”.
Warto odnotować, że w 81 min. Włodarczyk zdobył gola dla Zatoki, ale że zrobił to prawdopodobnie z pozycji spalonej, to sędzia nie uznał bramki. Generalnie nasza słabsza niż zwykle dyspozycja w grze obronnej nie pozwoliła nam na żadną zdobycz punktową.


Jak nie idzie to nie idzie
22 listopada w Warszawie Ursus wygrywa z Zatoką 3:1 (2:1). Bramka w 6 min. – Włodarczyk.
Skład Zatoki: Talik – C. Brzeski, Misarko, Wojciech Barnat, Waldemar Barnat – Graczyk, Król, Cierlicki, Gawryś (83’ Ptak) – Włodarczyk, Spyra (81’ Furtak).

Jak nie idzie to nie idzie. Trudności trudnościami, a tu grać trzeba i starać się o punkty. Nikt ich za darmo nam nie da. Nasze starania tym razem niweczy Ursus.
Tym razem, zgodnie z zapowiedzią bez Adama Borosa (zabieg chirurgiczny) i ponownie bez Roberta Żuralskiego jedziemy do Warszawy. Zawsze wspierający nas dobrym słowem pisanym redaktor Kuczyński, również i tym razem w swoim materiale pt. „Siódma porażka”, znalazł pozytywy w rywalizacji Zatoki z Ursusem. I miał rację. Choć wynik 3:1 dla gospodarzy jednoznacznie wskazuje  zwycięzcę, to trzeba sobie wyobrazić, że przez większość meczu mieliśmy przewagę. Prowadziliśmy do 23 min. po bramce strzelonej już w 6 min. przez Włodarczyka. Jednak dobrze kontrująca drużyna Ursusa strzela nam dwie bramki w ciągu 4 min. (w 23 i 26 min.). Po przerwie sytuacja pozwala nam myśleć co najmniej o remisie, gdyż od 48 min. gramy w przewadze. Tomasz Piotrowski otrzymuje drugą żółtą kartkę i musi opuścić boisko. Od tego momentu stawiamy wszystko na jedną kartę i atakujemy non stop. Zależy nam bardzo na dobrym wyniku, mając w pamięci ostatni nieudany mecz w Braniewie. Niestety nie potrafimy zdobyć choć jednej bramki. Za to gospodarze ponownie wykorzystują swoją dobrą dyspozycję w grze z kontry i dobijają nas w 84 min. bramką na 3:1.
Ostatnie straty punktowe sytuują naszą drużynę na jedenastym, najniższym jak do tej pory miejscu w tabeli III ligi.


Jedynie miejsce wyżej
W rundzie jesiennej sezonu 1998/99, do rozegrania pozostał Zatoce zaległy mecz z Kaszubią w Kościerzynie.
Prawdziwy koniec jesieni – jak napisał Andrzej Kisiel w Głosie Wybrzeża – był mecz pomiędzy Kaszubią a Zatoką. Dalej możemy przeczytać, że trzecioligowe ostatki nie wypadły imponująco. Kibice Kaszubii byli pewni wygranej i awansu na szóste miejsce. Zatoka nastawiła się na szczelną, uważną obronę i ataki z kontry. Autor relacji pochwalił dobrze interweniującego Talika, który był przeszkodą nie do pokonania przez zawodników z Kościerzyny. Braniewianie też mieli swoje okazje do zdobycia bramki. Jedną z nich miał Włodarczyk w pierwszej połowie, kiedy uderzał na bramkę, ale niezbyt skutecznie. Kolejną okazję,  miał zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy Cierlicki, który mocno i precyzyjnie strzelił, ale dobrą obroną wykazał się  Dariusz Osiniak. Należy jeszcze odnotować strzał Jacka Gawrysia z około 20 metrów, który minimalnie minął światło bramki.
W efekcie obie drużyny podzieliły się punktami i awansowały zaledwie o jedno miejsce.
Ze swojej strony dodam, że bardzo nam zależało na wygraniu tego meczu z dwóch powodów. Po pierwsze chodzi zawsze o punkty, które ostatnio nam uciekały, a po drugie, nigdy do tej pory na boisku w Kościerzynie nie udało nam się zdobyć chociaż jednego punktu. Ponadto w naszych głowach siedziały wszystkie te perturbacje związane z sytuacją w klubie i liczyliśmy na to, że zwycięstwo na koniec rundy pozwoli nam uwolnić się od nich chociaż na jakiś czas.

 

 


"NOWINY PÓŁNOCNE" – gazeta powiatu braniewskiego

 

REKLAMA:
Mail: [email protected]
Tel.: 501 08 02 96

 

 

 

 

 

 











 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama