Na 5 lat Radek Typa zniknął z rajdowych odcinków, po tym, jak w 2015 roku razem ze swoim pilotem Danielem Siatkowskim ulegli wypadkowi. Ich rajdówka po awarii systemu hamulcowego stanęła w płomieniach, a załoga została poparzona.
Kierowca dopiero w tym roku zdecydował się na powrót, w dość trudnym i niepewnym sezonie spowodowanym pandemią koronawirusa. Skomplikowana sytuacja epidemiczna pozwoliła do kalendarza początkowo wpisać 4 rundy RSMP. Jednak przez odwołany Rajd Koszyc, tegoroczne zmagania zakończyły się już po 3 startach.
Pierwszy rajd, w którym wystartował Radek Typa po przerwie, to Rajd Rzeszowski. Na 133 kilometrach krętej i stromej rajdowej trasy Pogórza Karpackiego Radek szybko złapał bardzo dobre tempo i nawiązał walkę z czołówką. Kończąc zmagania na najniższym stopniu podium.
Rajd Rzeszowski został rozegrany na początku sierpnia, a nieco ponad miesiąc po nim startował już Rajd Śląska. Druga runda od samego początku dostarczała mnóstwa emocji. Radek odcinek po odcinku rywalizował o podium, ale kara za dotkniętą szykanę zdecydowała, że ostatecznie kierowca zakończył rajd ze srebrnym medalem.
Kultowy Rajd Świdnicki-Krause – duma Dolnego Śląska – zdecydował w tym roku o wszystkim. To był najbardziej udany start dla Typy. Choć w czołówce ciągle było ciasno, kierowca nie popełnił żadnego błędu, który mógłby przypłacić stratą cennego czasu czy karą. To właśnie zaważyło na zwycięstwie. Jego główny – rywal Maciej Lubiak – na jednym z odcinków wypadł z trasy i zakończył rajd. Dobre tempo do końca zdecydowało o tym, że powrót i sezon Radek Typa kończy z tytułem Mistrza Polski Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski w kieszeni.
— Nim zapadła decyzja o powrocie, długo analizowałem za i przeciw — mówi Radek Typa. — Miałem dylemat, czy warto wracać. Dziś powiem, że warto i że cieszę się z podjętego ryzyka. Mam motywację do tego, żeby ścigać się dalej.
Kierowca nie chce jeszcze zdradzać przyszłorocznych planów.
Napisz komentarz
Komentarze